sobota, 20 października 2018

Co zmieniło się w moim życiu po ukończeniu studiów prawniczych?

czy warto studiować prawoW ciągu roku od ukończenia studiów prawniczych przytyłam 10 kilogramów. Przy czym moje nawyki żywieniowo-ruchowe nie uległy praktycznie żadnej zmianie w odniesieniu do czasu, gdy studiowałam. Wszyscy mówią, że nie widać i że chyba mi się wydaje, waga jednak nie kłamie. W ciągu roku od ukończenia studiów prawniczych przestałam mieć problemy z zasypianiem i ustały dręczące mnie koszmary. Najważniejsze jednak - po ukończeniu studiów zaczęłam czuć, że... jestem dorosła.


Jak to było u progu końca studiów?


Być może w moich prawniczych historiach co nieco wspominałam o tym, jak wyglądała końcówka studiów, szukanie pracy.

Generalnie oddech kończących się studiów czułam już mniej więcej od wiosny na piątym roku. Obronę miałam stosunkowo wcześnie, bo 15 czerwca. I im bliżej tego dnia, tym więcej pojawiało się moich wątpliwości i myśli o... bezrobociu.

Moi Drodzy, może niektórzy z Was nie wiedzą, ale studiowałam dziennie. Dziś, z perspektywy czasu, mogę powiedzieć, że ten tryb nauki przedłuża beztroskę czasów licealnych. Rodzice dumni, żeś na dziennych, boś dobra uczennica była, która pięknie maturę zdała, z drugiej strony mają na utrzymaniu dwudziestoparolatka przez co najmniej pięć lat. Co prawda miałam jakieś swoje grosze ze stypendium i jakichś popierdółek, ale to były naprawdę grosze. Więcej, przez 5 lat studiów mieszkałam również z rodzicami, bo dojazdy wychodziły taniej niż utrzymanie się we Wrocławiu.

Prawdę powiedziawszy w czasie studiów poczucie uzależnienia od rodziców mi nie doskwierało, bo nie było czasu o tym myśleć, nie musiałam o tym myśleć, bo ani ślubu wtedy nie planowałam, ani dzieci, a rodzice z pełną świadomością i w pełnym przekonaniu o słuszności, wielkości i elitarności obranego przeze mnie kierunku - godzili się na to przed oczami mając obraz wyobrażeń o wielkości mojej kariery i zarobków po ukończeniu studiów... 😶

Bezrobocie


bezrobocieNiemniej jednak już od tej wiosny na piątym roku cały czas myślałam, co ze mną będzie. Jak wiecie, nie planowałam pójść na aplikację. Zaczęłam wysyłać CV - wszędzie, do banków, do spółek na stanowiska administracyjne albo prawne, do kancelarii itp. Trochę tego było. Odezwały się dwa banki - byłam w maju na jednej rozmowie kwalifikacyjnej, ale już nie oddzwonili (ich strata 😂), drugi był mnie gotów przyjąć praktycznie od razu, tyle że... no, wielkie miasta mi się nie podobają, a poza tym jak już zadzwonili (chyba z miesiąc po wysłaniu CV), to miałam już nagraną robotę w kancelarii. Zadzwonili też z jednej kancelarii (nie tej, do której ostatecznie trafiłam) i przeprowadzali ze mną rozmowę przez telefon. Czy to ważne, że właśnie wysiadłam z samochodu i wdrapuję się po schodach - porozmawiajmy o spadkach 😏 .

Tak to opisałam w telegraficznym skrócie, ale proces ten trwał. Po obronie zarejestrowałam się jako bezrobotna, na dodatek bez pomysłu na siebie i bez prawa do zasiłku. Zarejestrowałam się dla ubezpieczenia zdrowotnego, bo wiedziałam, że UP nie znajdzie mi pracy. W ostateczności trochę mi status bezrobotnego pomógł, choć oczywiście pracy UP mi nie znalazł. Zyć nie umierać.

Co do mojego statusu bezrobotnego. Muszę się z Wami podzielić pewną historią. Rejestrowałam się dwa razy - raz po studiach, a potem kolejny raz za 9 miesięcy, nie pytajcie dlaczego (bo dla pieniędzy w pewnym sensie 😂). Teraz Cię profilują zadając jakieś kompletnie głupie pytania. Za pierwszym razem wpadłam do kategorii, gdzie są staże, szkolenia, dopłaty itp. Za drugim wpadłam do kategorii, do której w 99,99% trafiają panowie spod sklepu - głęboko oddaleni od rynku pracy. Ciekawe zjawisko... i czymże się te moje odpowiedzi różniły? 😶 (zderzeniem z rzeczywistością 😂).

Jednak pracuję


Jak już wiecie udało się w końcu ogarnąć sprawę pracy, na dodatek w zawodzie, ponadto dałam się wkręcić w aplikację, ale to wszystko wiecie.

Praca po raz pierwszy uświadomiła mi dwie rzeczy, które przeczuwałam, ale z którymi dopiero w związku z nią się zmierzyłam:

1) system szkolenia prawników na uniwersytecie jest do kitu - bez długich i intensywnych praktyk w kancelarii w trakcie studiów, stratujesz z poziomu 0,

2) jestem dorosła - muszę codziennie chodzić do pracy, płacić za paliwo, ubezpieczenie, bilety, podejmować samodzielnie decyzje - w tym w pracy (patrz punkt wyżej) i martwić się, co zrobić, żeby w końcu ulżyć rodzicom; na aplikacji nie jest to łatwe.

Moje życie diametralnie się zmieniło i wciąż zmienia. Skończenie studiów dziennych i zderzenie z dorosłością jest jak kubeł zimnej wody na pusty, młody łeb.

"A jak dorosnę, to zostanę..." - niewolnikiem własnych marzeń zamkniętych w klatce zwanej rzeczywistością.
czy warto studiować prawo
Nie śpię długo i nie jestem niezależna.

Nie pomagam ludziom, piszę jak spod kalki pozwy i opinie, i umowy. Czasem z argumentacją, z którą się nie zgadzam.

Nie chodzę tam gdzie chcę i kiedy chcę, bo nie mam jak, są obowiązki.

Nie znalazłam męża i nie mam dzieci.

Nie przestałam się bać ciemności.

Nie mam milionów monet.

Nie mam wciąż sprecyzowanych planów na życie.

Tak.

Jestem dorosła.

Smutne myśli, optymistyczne zakończenie?


Jestem dorosła i czasem mam z tego powodu doła (patrz powyżej). Jestem dorosła i każdego dnia mierzę się ze swoją dorosłością. To chyba jest najważniejsze. Marudzę godzinami, denerwuję się, że nie jest tak jak chcę, tupię nóżkami, wierzgam. Jednak codziennie mierzę się ze sobą. Może w końcu odnajdę swoje miejsce, bo wiecie...

dorosłośćJestem dorosła, ale kto powiedział, że w związku z tym od razu muszę wiedzieć gdzie iść? Nie muszę. Tak samo, jak w wieku 19 lat nie musiałam wiedzieć, że chcę/nie chcę iść na prawo. Wybór studiów, to też poszukiwania. Dziś sobie myślę, że fajnie byłoby znaleźć swoje miejsce na ziemi. Co jak nie znajdę? A czy zawsze znajdujemy to, czego szukamy? Czy możemy być pewni tego, co wydarzy się za godzinę? Czasem warto przestać planować i po prostu żyć, tym, co jest, bo jest i to jest cenne.


Fotografie: autorka.

4 komentarze:

  1. Cześć :)Też skończyłam prawo, też na tym uni, tylko kilka lat wcześniej. Jak ktoś chce, to sobie praktyki znajdzie bez problemu (za free albo kilka groszy, ale zawsze początki są trudne). Popracowałam kilka lat (wcześniej staż i praktyki) i dopiero kilka lat po obronie świadomie (przynajmniej na razie :D) dołączyłam do grona aplikantów. Studia trochę na siłę, bo presja otoczenia, rodziców, św. Mikołaja. Trochę smutny obraz malujesz, ale najważniejsze, że jest w trakcie tworzenia :) napiszę tak - nie ma nic gorszego niż praca bez przekonania, tak naprawdę bez różnicy, czy jest się malarzem pokojowym, sekretarką czy adwokatem (a jednak jest różnica - odpowiedzialność :)). Żeby nie było tak gorzko, to napiszę na zakończenie, że bardzo podoba mi się styl Twojego bloga, brakuje w nim bowiem nuty udawanego hurra-optymizmu tak obecnego w internetach :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świadome decyzje to te najlepsze ;) Osobiście póki co świadomie szukam siebie i marudzę ;) Miło, że blog się podoba - pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj :) mam pytanie odnośnie spotkań z patronem. Czy poza zajęciami w OIRP i praktykami w sądach/prokuraturze na takie spotkania również można zwolnić się z pracy (i w przypadku zgody pracodawcy na odbywanie pracodawcy przysługuje $) :) ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawe pytanie. Przepis stanowi tylko o obowiązkowych zajęciach. Moim zdaniem, choć spotkania z patronem sa obowiązkowe, to nie są zajęciami w myśl tego przepisu i trzeba to już tak ustalać, żeby nie kolidowało z pracą i tak to w praktyce wygląda.

      Usuń

Króluje tu szacunek i kultura słowa. Komentarze zawierające słowa powszechnie uważane za obelżywe, nawołujące do nienawiści rasowej, narodowościowej, religijnej, o charakterze hejtu internetowego zostaną usunięte. Podawanie danych osobowych jest dobrowolne. Więcej informacji uzyskasz w polityce prywatności i regulaminie bloga (w wersji na komputery - zakładka po prawej stronie, w wersji mobilnej - u dołu w zakładce strony).