poniedziałek, 26 listopada 2018

Czy prawnik bez aplikacji nic nie znaczy?

czy prawnik bez aplikacji nic nie znaczyOstatnio przy okazji kwestii dotyczącej tego, gdzie może pracować aplikant, pisałam o tym, że duże grono osób nie rozumie czym jest aplikacja oraz czym są zawody prawnicze. Jest też drugie grono osób, które mniej więcej orientuje się, co to jest, nadto są też osoby wykonujące te zawody i w przypadku tych osób dość często spotykam się z głoszonym przez niektórych z nich poglądem, że prawnik bez aplikacji nic nie znaczy, a niepodjęcie aplikacji po studiach stawia go na gorszej pozycji, pozycji do pomiatania przez prawników posiadających uprawnienia w zawodzie adwokata, czy radcy prawnego. Czy rzeczywiście tak jest?


Co na to ankieta na Instagramie

 

Lubię Instagram za to, że są tam ankiety i że społeczność chętnie w tych ankietach bierze udział. Pewnego razu, zadałam tam pytanie: "Czy prawnik bez aplikacji nic nie znaczy?"

W ankiecie wzięli udział w zdecydowanej większości prawnicy, w tym na aplikacji lub po aplikacji wykonujący zawód prawniczy, oraz studenci i absolwenci prawa.

prawnik bez aplikacji jak lekarz bez specjalizacji87% głosujących zaznaczyło, że wg nich twierdzenie to nie jest prawdziwe, 13% głosujących wyraziło pogląd odmienny.

Poprosiłam również chętnych o uzasadnienie odpowiedzi - praktycznie jedynymi uzasadnieniami były głosy wzburzenia twierdzeniem, że prawnik na aplikacji nic nie znaczy.

Zdaniem osób biorących udział w ankiecie:

- obrazą jest twierdzenie, że poświęcenie 5 lat swojego życia na studia prawnicze, wyciskanie z siebie siódmych potów i morza łez idzie na marne tylko dlatego, że nie ma się aplikacji,

- po skończeniu studiów prawniczych można pracować w wielu miejscach, bo przecież nie ma żadnych ograniczeń w tym zakresie,

- zwrócono uwagę, że bez aplikacji można mieć doświadczenie i praktykę w zawodzie prawnika, do tego prezentując poziom wiedzy po studiach doktoranckich i że w takim wypadku jedyną rzeczą, której robić nie można, to zastępować klientów przed sądami (od siebie dodam, później rozwinę, że nie każdy klient przychodzi do prawnika, żeby znaleźć  zastępcę procesowego),

- wg jednej z opinii jest zupełnie odwrotnie niż w postawionej tezie, bowiem to prawnik aplikant najczęściej nic nie znaczy (nie byłabym sobą, gdyby i tu nie przyznała sporo racji...).

Jeden z głosów był wyważony i twierdził, że wszystko zależy od sytuacji i branży - zdaniem tej osoby pracując w kancelarii czy dziale prawnym bez aplikacji jest ciężko i jest niższe wynagrodzenie. Dla mnie to kwestia dyskusyjna, kiedy jest ciężko i kiedy jest niższe wynagrodzenie.

Dlaczego uważam, że prawnik bez aplikacji znaczy tyle samo co ten na aplikacji i po aplikacji?

 

Dla mnie jedyną różnicą pomiędzy osobą wykonującą zawód prawniczy, tzn. będącą radcą prawnym czy adwokatem jest to, że osoba taka może zastępować klientów przed sądami. Nie odnoszę się w tej wypowiedzi do zawodów notariusza i komornika, bo to są zawody dość specyficzne i tu nie mam najmniejszych wątpliwości, że "zwykły" prawnik nie zastąpi takiej osoby, ze względu na cele i funkcje stawiane tym zawodom.

Generalnie jednak, moim zdaniem, prawnik może funkcjonować normalnie bez aplikacji. I widzę przykładów na to twierdzenie niezliczoną masę.

Prawnik bez aplikacji to jak lekarz bez specjalizacji? Doprawdy niepojęte dla mnie jest porównywanie aplikacji prawniczych do specjalizacji lekarskich. Nieporównywalna dla mnie jest również odpowiedzialność w obydwu zawodach, choć bardzo często zawody te, z niewyjaśnionych dla mnie przyczyn, są porównywane.

Osobiście nie godzę się na porównywanie odpowiedzialności i edukacji osoby, w rękach której naprawdę waży się moje zdrowie i życie, do odpowiedzialności i edukacji osoby, w rękach której leży umowa, rozwód, kwestie finansowe. Powiedzmy sobie szczerze, większa odpowiedzialność leży w gestii sędziów rodzinnych - orzekających w sprawach dotyczących małoletnich i tu być może można czynić porównania. Ale ludzie, w czym radca prawny jest podobny do np. lekarza onkologa? Chcecie dalej porównywać?

czy prawnik musi iść na aplikacjęDlaczego uważam, że prawnik bez aplikacji nie jest w niczym gorszy od tego po tym szkoleniu? Ano dlatego, że w tym zawodzie można być dobrym i bez aplikacji. Niejednokrotnie prawnik bez aplikacji jest lepszym specjalistą niż radca, czy adwokat.

Aplikacja nie jest przymusem. Jest wyborem i jako taka powinna być przedstawiana. Poprzez społeczne wywieranie presji na młodych ludzi, że po skończeniu studiów muszą iść na aplikację, ci ludzie na nią idą. Bo przecież bez niej będą nikim. I pracy nie znajdą.

Przecież takie kreowanie kariery prawniczej przed młodymi, nie jest zgodne z rzeczywistością.

Nie każdy powinien iść na aplikację, każdy może taką drogę wybrać.

Aplikacja nie gwarantuje spektakularnej kariery i wysokich zarobków.

A taki obraz się młodym absolwentom prawa pokazuje.

Spektakularna kariera i wysokie zarobki to nie zasługa aplikacji, ale naszych wyborów, naszej pracy i szczęścia, które nam w danej chwili sprzyja (bądź i nie).

Od siebie mogę dodać, że aplikacja może przeszkadzać w otrzymaniu pracy, czy to w działach prawnych (serio), czy na stanowiskach asystenta sędziego. Bo jest pewnym obciążeniem Waszego czasu jako pracownika.
Zupełnie niepotrzebna okazuje się na stanowiskach urzędniczych.

Wydaje mi się, że przyczyną, dla której wielu uważa, że prawnik bez aplikacji nic nie znaczy, jest fakt, że osoba bez uprawnień do wykonywania zawodu radcy, czy adwokata nie może reprezentować swojego klienta przed sądem. W społeczeństwie pokutuje stereotyp "prawnika kancelaryjnego", zajmującego się przede wszystkim obsługą klientów indywidualnych, prowadzącego własną praktykę, codziennie urzędującego w todze w sądzie.

Czasy się jednak zmieniły i prawnik zdecydowanie większą część pracy wykonuje siedząc przy biurku przed ekranem komputera. W niektórych przypadkach sami klienci indywidualni mogliby okazać się niewystarczający, by się utrzymać, zdecydowana większość kancelarii ma stałe współprace z przedsiębiorstwami. Duża część dużych przedsiębiorców organizuje swoje własne wyspecjalizowane działy prawne. Praca prawnika to nie tylko występowanie przed sądami, to przede wszystkim doradzanie, opiniowanie, wskazywanie rozwiązań prawnych, sporządzanie umów, trzymanie ręki na pulsie - prawnym pulsie. Do tego moim zdaniem wystarczą studia prawnicze, trochę oleju w głowie i praktykowanie, choć szczególny nacisk położyłabym w tym wszystkim na olej w głowie 😉.

Na końcu pragnę zaznaczyć, że post ten nie ma na celu deprecjonowania aplikacji, radców i adwokatów, a raczej rozbudzenie szacunku do prawnika jako prawnika, a nie spoglądania na niego przez pryzmat dodatkowych umiejętności.

"Paaa, a ten to bez aplikacji... hłe, hłe, leń!" Serio?

Ludzie, zluzujmy i przestańmy ferować jakieś dziwne poglądy, ten taki, ten owaki.

Każdy ma prawo wybrać ścieżkę odpowiadającą jego wymaganiom i oczekiwaniom. Przypinanie łat, budowanie presji - nie sprzyja dobrym wyborom, nie sprzyja jakości usług prawniczych, a może rodzić frustracje i rozczarowania.

Uściski 😚

Fotografie: kaboompics

11 komentarzy:

  1. Kwestia paru lat, kolejnej produkcji (bo inaczej się tego już nie da nazwać) tysięcy prawników, aplikantów i Twój wpis (który się naprawdę miło czytało) pozostanie niestety bezprzedmiotowy. Nikt już nie będzie rozgrywał między absolwentami prawa którzy podjęli aplikację, a tymi którzy wybrali inną ścieżkę. Co więcej, samo bycie radcą czy adwokatem także już nie będzie miało większego znaczenia. W tym momencie coraz częściej się słyszy o żenujących stawkach za jakie radcowie podejmują pracę - z jednej prostej przyczyny - jest nas za dużo. I to właśnie to ostatnie nas przede wszystkim różni od lekarzy. Problem jest oczywiście systemowy, uczelnie zarabiają, Izby zarabiają, a potem Jasiu radź sobie sam. Jasne, pewna część przyszłych prawników sobie świetnie poradzi, zawód nie zniknie, jednak mam nadzieję, że młodzi prawnicy zaczną wykorzystywać ukończone studia jako podstawę do innej działalności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie sądzę, by szczególnie zmartwiła mnie dezaktualizacja tego wpisu. Niestety teraz znajdują się w nim kwestie aktualne. Tak, kształcenie prawników to tak naprawdę produkcja. U nas w ogóle produkuje się ludzi z wyższym wykształceniem bez umiejętności i oczekuje się od nich następnie bogatego doświadczenia i wiedzy praktycznej.

      Usuń
    2. Wszystko zależy od tego jak sie podchodzi do studiowania. jesli ktos idzie na parwo bo mamusia i tatus wyslalai i beda dumni - to fakt - jest to produkacja. jezeli jednak ida na studia prawnicze bo maja sprecyzowane plany na życie, angażują się w prawo, na praktykach faktycznie chłona wiedzę a nie przesiadują w archiwum żeby jak najmniej robic - te osoby będą miały pracę. Nie każdy musi pracować na sali sądowej. Skończyła prawo, poszłam na doktoranckie seminarium i działam w niszowej części prawnej. Jesli ktoś wyspecjalizuje się w konkretnym prawie i ma oprócz wykutych paragrafów cokolwiek innego w głowie - ma szansę naprawdę na satysfakcjonującą pracę.

      Usuń
  2. Ale zastój, chętnie coś bym poczytała :) myślałaś może o wpisie dotyczącym naruszenia prawa materialnego i procesowego? Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak się wyrobię to w tym tygodniu będą dwa wpisy, a jeden na pewno ;) Naruszenie prawa materialnego i procesowego, ale w jakim kontekście? Apelacji cywilnej? Jeśli chciałabyś w kontekście kolokwium na aplikacji, to u mnie poradnika w tym zakresie nie będzie, bo mogłoby zaszkodzić. Na aplikacji proszę słuchać prowadzących i polecanych przez nich pozycji - to jest droga do aplikacyjnych sukcesów ;) Pozdrawiam :)

      Usuń
  3. Dokładnie tak :) chodziło mi o apelację cywilną. Dziękuję za radę i czekam na wpis :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Żałuję że nie trafiłam na Twojego bloga zanim zaczęłam aplikację notarialną. Poczatkowo byłam bardzo dumna, że udało mi się zdać egzamin. W pierwszej Kancelarii dowiedziałam się tylko tyle że nie nic nie potrafię, nie zasługuję na normalne traktowanie czy umowę o pracę, coś takiego jak godziny pracy nie istnieją, a ja nadaję się co najwyżej do pracy w kiosku. W drugiej Kancelarii za to zostałam doceniona, ale ciągnę obecnie całą Kancelarię na swoich barkach, za wynagrodzenie nieodpowiadające moim obowiązkom, do tego mam problemy z wzięciem urlopu czy nawet chorobowym, bo wszystko jest na mojej głowie. Już pomijając fakt, że robiąc w pracy sto rzeczy na raz na pełnych obrotach jestem wykończona psychichnie, po trzech latach aplikacji muszę stwierdzić, że zawód który na początku mnie pasjonował, teraz zaczyna mnie wręcz obrzydzać. Czas najwyższy żeby samorządy uregulowały w jakiś konkretny sposób wynagrodzenie i tryb pracy aplikantów, zamiast udawać że wszystko jest ok. Szkoda że w miejscach, w których prawo rzekomo jest na pierwszym miejscu nie szanuje się podstawowych praw pracowniczych i pracuje się na lewo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, odważnie o tym wszystkim piszesz :) Życzę Ci, żebyś odnalazła w życiu zawodowym, to czego szukasz. To uwalnia (wiem z własnego doświadczenia ;)) Trzymam kciuki!

      Usuń
  5. Trafiłem na Twój blog zupełnie przez przypadek - chciałem się dowiedzieć o kosztach aplikacji. Zacząłem czytać i jestem Ci bardzo wdzięczny za wszystkie informacje, które wydają się być bardzo pomocne w podjęciu decyzji.

    Tak zupełnie od siebie. Mam 48 lat. Nie mam aplikacji. Kiedy kończyłem studia prawnicze uzyskanie dostępu do zawodów prawniczych było o wiele trudniejsze niż obecnie, ze względu na utrzymywaną wówczas przez korporacje prawnicze politykę hermetyzacji dostępu do zawodu. Nie pochodzę z rodziny prawniczej, z "tzw. tradycjami". W tamtym okresie do zawodu miały dostęp osoby właśnie z takich rodzin, lub posiadające gruby portfel. Dzieci sędziów, profesorów akademickich, adwokatów, lekarzy, itd. Margines "wolnych" miejsc na aplikację, o ile występował, pozostawał dla takich osób jak ja. Egzamin ustny - jako jeden z kolejnych etapów egzaminu wstępnego na aplikację stanowił swoisty "firewall". Zakres pytań: raczej dowolny. Cel: egzamin miał z założenia badać poza wiedzą prawną, ogólną erudycję kandydata. Faktycznie stanowił narzędzie eliminacji bez prawa do odwołania się - bo kandydat ostatecznie nie legitymował się przecież wystarczającym poziomem wiedzy ogólnej o świecie. Kandydat mógł otrzymać np. pytanie o liczbę egz. samochodu konkretnego modelu w fabryce Fiata we Florencji w roku ....(rok wybierał sobie egzaminator). Albo pytanie o wysublimowany fakt z historii politycznej średniowiecznej Anglii. To są przykłady autentyczne. Wszyscy moi koledzy ze studiów, którzy pochodzili z rodzin akademickich lub prawniczych albo z rozwiniętymi kontaktami towarzysko-biznesowymi w branży prawniczej dostali się na aplikację radcowską, adwokacką, czy sędziowską. Pozostali już nie koniecznie. Koleżanka, która kilkukrotnie się nie dostała na aplikację radcowską, w końcu się dostała, ale dopiero gdy wyszła za mąż za prawnika z tradycjami rodzinnymi. Aplikacja notarialna zarezerwowana była raczej dla dzieci notariuszy. Jak hermetyczne było to środowisko, wystarczy spojrzeć na dane o ilości kancelarii notarialnych obsługujących takie aglomeracje jak np. Wrocław. Gdy w 1997 r. rozpoczynałem pracę zajmowałem się w firmie obsługą procesu inwestycyjnego. Do moich obowiązków należało m.in. kształtowanie i zawieranie umów o nabycie nieruchomości pod inwestycje. W konsekwencji takiego zakresu obowiązków miałem kontakt z kancelariami notarialnymi, których we Wrocławiu było wówczas 12 - prowadzonych przez pojedyncze osoby z prawem do wykonywania zawodu. Teraz nawet nie wiem dokładnie ile jest takich kancelarii, bo powstają jak grzyby po deszczu. Któryś z notariuszy powiedział mi niedawno, że Wrocław obecnie obsługuje ponad setka, wspominając z rozrzewnieniem dawne czasy. Podobnie jest zapewne z radcami prawnymi i adwokatami. Zawody prawnicze zostały otwarte, co jest dobre dla obecnych absolwentów. Moje pokolenie miało jeszcze bardziej pod górę - już na samym starcie.
    A czas biegnie szybko. Założyłem rodzinę, rozpocząłem pracę i siłą rzeczy musiałem zapomnieć o zrobieniu aplikacji. Teraz gdy mój syn będzie za 3 lata kończył studia a ja odzyskam większą swobodę w poczuciu odpowiedzialności za rodzinę, przypomniałem sobie, że mógłbym powrócić do porzuconych ambicji. Raczej jako chęć udowodnienia sobie czegoś. Tylko pytanie czy ma to teraz sens. Czy warto ?
    Dzięki Twojej relacji jak to aktualnie wygląda "od kuchni" mogę bardziej świadomie podjąć decyzję. Bardzo mi pomogłaś za co dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  6. Na zakończenie odniosę się do tematu tego wpisu. W swojej pracy zawodowej na odcinku związanym głównie z prawem rzeczowym i zobowiązaniami oraz prawem administracyjnym, związanym z procesem budowlanym wielokrotnie spotykałem radców prawnych, czy adwokatów strony przeciwnej słabo przygotowanych. Kiedy obnażałem ich niekompetencję rozpaczliwie pogrążali się jeszcze bardziej w udowadnianiu (budowanych na siłę) konstrukcjach prawnych, co jeszcze bardziej utrudniało dojście do porozumienia. Najgorsze w tym wszystkim było (i zapewne jest) to, że urażone ego takiej osoby przenosi się ostatecznie na upór w przyznaniu się do błędu. W końcu jakiś specjalista bez aplikacji "upokorzył" mnie - radcę prawnego, czy adwokata. Ale byli i tacy którzy potrafili przyznać mi rację i wyrazić szacunek. Cóż jesteśmy tylko ludźmi.

    OdpowiedzUsuń
  7. Przykro to pisać, ale profesjonalni pełnomocnicy zazwyczaj są słabo przygotowani z prawa i postępowania administracyjnego, dlatego tacy, którzy się na tym znają są na wagę złota ;) Cieszę się, jeśli mój blog w jakikolwiek sposób naświetlił Ci kwestie związane z aplikacją. Zawsze jednak powtarzam, że takich wyborów należy dokonywać przede wszystkim samodzielnie i zgodnie z własnym sumieniem. Życzę wszystkiego dobrego i pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń

Króluje tu szacunek i kultura słowa. Komentarze zawierające słowa powszechnie uważane za obelżywe, nawołujące do nienawiści rasowej, narodowościowej, religijnej, o charakterze hejtu internetowego zostaną usunięte. Podawanie danych osobowych jest dobrowolne. Więcej informacji uzyskasz w polityce prywatności i regulaminie bloga (w wersji na komputery - zakładka po prawej stronie, w wersji mobilnej - u dołu w zakładce strony).